Lusterko Miłki i jej wysiłki - Część 1
Wyobraź sobie złote, falujące pola pszenicy, mieniące się w słońcu błękitne jezioro i magiczny las szepczący Ci do ucha swoje tajemnice… Pomiędzy nimi rósł wielki jawor, a dokoła niego leżała mała wioska Jaworówka. Miejsce, gdzie mleko było zawsze ciepłe i słodkie, a rosół tylko czasami trochę zbyt tłusty. Każdy miał tu swoje zadania i pracował pilnie, aby nikomu niczego nie brakowało. Ani masła na chlebie, ani pierza w posłaniu, ani drewna w piecu. Życie w wiosce niezmiennie od lat toczyło się swoim spokojnym rytmem, przerywanym tylko dziecięcymi zabawami i radosnymi okrzykami.
— Miłka, wiesz, wydaje mi się, że to niemożliwe… — odpowiedział smukły chłopiec z jasną, rozczochraną czupryną.
— Ale tylko ci się wydaje, bo tego nie wiesz! Podaj szybko te patyki, zrobimy dla słońca stojak!
W tym momencie Nieszko potknął się i wszystkie suche gałązki, które niósł, rozsypały się w połowie drogi. Miłka podeszła do przyjaciela, przyklęknęła i pomogła mu je zbierać.
— Wiesz Miłko, to może lepiej byłoby zrobić latawiec, żeby słońce miało się czego przytrzymać tam wysoko? — zaproponował nieśmiało chłopiec, otrzepując się z kurzu.
Miłka przystanęła na chwilę. Nie uważała, żeby to był zły pomysł, nawet całkiem dobry, ale ona już ma ŚWIETNY plan na stojak.
— Stojak to jest… — zaczęła, ale nie skończyła, bo w tym samym momencie usłyszała za plecami znajomy głos.
— O! Miłka i Nieszko jak zwykle tarzają się w piachu z brudnymi patykami!Nie szkoda wam czasu? — głos Przesławy Miłka rozpozna wszędzie. Znowu przyszła się wtrącać w ich zabawę.
— No tak, bo ty masz oczywiście lepsze pomysły, co Przeska? — odpowiedziała Miłka odwracając się w stronę koleżanki.
— Oczywiście! Może nawet bym wam je zdradziła, ale wiesz, Nieszko znowu by coś zepsuł, a Ty… może lepiej pomyśl teraz o kąpieli — zasugerowała, uśmiechając się z satysfakcją.
Koledzy i koleżanki stojący obok niej zaczęli się śmiać. Miłka już otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale nie wiedziała co. Nieszko nadal nieśmiało zbierał j upuszczone gałązki, a Przeska odrzuciła z ramion czarne, długie włosy, jakby podkreślając, że tym razem to ona wygrała.
— Miłka! Kolacja! — wołanie przerwało ciężką ciszę i pozwoliło dzieciom iść w swoją stronę. Miłka skinęła głową do Nieszka.
— To ja idę… do jutra!
— Do jutra… — mruknął Nieszko markotnie i poszedł w drugą stronę, widząc swojego brata Bogusza, który najwyraźniej szedł już po niego, aby i ten na kolację się nie spóźnił.
Bogusz pomachał ręką z daleka Miłce na przywitanie, po czym poklepał po ramieniu brata i ruszyli na kolację. Miłka, chcąc nie chcąc, również ruszyła do domu, patrząc jedynie z irytacją w kierunku, z którego słyszała oddalające się śmiechy Przesławy i reszty dzieci.
Gdy Miłka przestępowała próg swojego domu, ogarniało ją uczucie spokoju i ciepła. W izbie jak zawsze pachniało smażonymi jabłkami i rozmarynem. Słychać było przygotowania do kolacji i tupot małych stóp.
— Cześć Babciu, cześć Mamo, cześć Tato! — przywitała się dziewczynka.
— Miła! — zawołał z radością mały Bożydar, rzucając się na dziewczynkę z uściskiem tak mocnym, na jaki tylko miał siłę.
— Co tam Bożysiu? Idziemy jeść?
— Tak! Chodź! — krzyknął rezolutnie i tak szybko, jak przybiegł, tak też zniknął w głębi izby.
Dziewczynka zdjęła buty i poszła w ślad za młodszym bratem. Babcia jak zwykle o tej porze grzała nogi na zapiecku. Tata kończył naprawiać jeden ze stołków, na których zaraz zasiądą do kolacji. Mama uwijała się, przygotowując posiłek. Miła bez ociągania się poszła pomagać Mamie w przygotowaniach.
Maślanka, miód, smażone jabłka, placki owsiane, jajka i chleb. Czy może być coś lepszego po pracowitym dniu? Tata i Mama myśleli chyba podobnie, bo siadając do stołu, odetchnęli z ulgą. Widać było, że dla nich ten dzień też nie był lekki. Miłka wiedziała, że ciężko pracują w polu i w obejściu, aby móc razem usiąść wieczorem przy takiej pysznej kolacji. Była im za to bardzo wdzięczna, ale i tak po chwili przypomniały jej się złośliwości Przeski. Może ona ma trochę racji? Po co słońcu stojak…
— Miłeczko, coś się stało? Widzę, że jesteś markotna. — zauważyła Mama.
— Nie Mamo, wszystko dobrze, zamyśliłam się tylko… — odparła dziewczynka bez przekonania.
— Jutro na pewno będzie lepiej Słoneczko — powiedziała Mama po chwili ciszy.
„Pewnie Mama ma rację” — westchnęła Miłka, ale miód dziś i tak wydawał się jej mniej słodki.